piątek, 27 marca 2015

Wiosenne przedszkole



Jak przychodzi wiosna, Mama z Dużego Domu staje się kompletnie nieogarnięta. Dziatki głodne, w lodówce jakoś dziwnie pachnie, w pralni trudno przebić się przez hałdy nierozłożonej bielizny z przyległościami, a Mamy dzionek wygląda tak...Z samego rana, w stroju niedbałym wyłazi do ogrodu. Gapi się na prawie rozkwitłe hiacynty. Doznaje wyrzutów sumienia, wraca do domu. Otworzy drzwi lodówki, wyłączy tąże, a nawet wyjmie ze dwa słoiki. Stwierdza, że może jeszcze na chwilkę wyjrzy na zewnątrz. Wyłazi. Zachwycona zauważa, że pierisy zaczęły kwitnąć. Woła do Marysi:
- Pierisy kwitną, wiesz?!
Na co Marysia, głosem bez wyrazu:
- Naprawdę?
Eeee, zniechęcona Mama wraca. Moczy gąbkę, żeby umyć lodówkę, ale przypomina sobie, że nie skończyła wyjmować produktów żywnościowych, więc rzuca gąbkę, odwraca się do lodówki, nieszczęśliwie zahaczając wzrokiem o otwarte na taras drzwi. Przez otwarte drzwi się wychodzi, więc Mama wychodzi. Gapi się na hortensje, gapi na jaśminowiec, liczy wysznięte zawilce...Jak przez mgłę słyszy znajomy cienki głosik:
- Maaamo, cio mogie źjeść?
Dźgnięta ostrogą odpowiedzialności Mama wraca, aby nakarmić biedne głodne dziecię swoje. Dziecko nakarmione, dziecko zadowolone. Mama rzuca tęskne spojrzenie przez słoneczne okno.  Jednak kolejna dźgająca ostroga każe dokończyć remont lodówki. I jak tu pogodzić wnętrze z zewnętrzem? No nic, milion skarpetek czeka na rozdzielenie...Zamilcz serce!


hortensja pnąca


orliki się rozrastają


rododendrony szykują się do kwitnięcia


wrzośce już znacie


ta odmiana rok temu nie kwitła, w tym roku ma piękne pąki, więc czekamy na show


tawułki nomen omen "Panna Młoda"


czerwony klon palmowy



hortensja ogrodowa



jeszcze raz hortensja pnąca


rzeczone pierisy


hortensja krzewiasta


kolejna hortensja, cudownie kwitnie, niestety nie pamiętam co to za odmiana


tawułka japońska


jaśminowiec


wyłażące peonie


hiacynty w naszym lesie kwitną późno


zawilce


rumiany


bratki już wsadzone w skrzynki


krokusy w lesie kwitną słabo, ale jakoś dają radę


kolejna tawułka japońska, odmiana o kolorowych liściach: najpierw są czerwone, potem żółte, w lecie są zielono-bordowe, a na jesieni ponownie czerwone; kwitną na różowo


maluchy




forsycja, już prawie kwittnie

Czy to nie piękne, że jednak, kolejny raz ,Pan Bóg daje nam szansę i odnawia dla nas cały świat? Że wszystko zna swoją porę, swoje miejsce w szeregu, że nie stara się być tym, czym nie jest? Natura uczy nas pokory; uczy nas zachwytu rzeczami prostymi. Uczy nas zmartwychwstania.



czwartek, 26 marca 2015

CANDY



Porządny blog nie może obyć się bez konkursu, a więc ogłaszamy nasze pierwsze CANDY. Mama z Dużego Domu razem z Sempre La Perfezione Florystyka i Dekoracje przygotowały dla was niespodziankę, którą każdy ma szansę wygrać. Wystarczy polubić na fejsbuku ten post, a także stronę Sempre La Perfezione, aby wygrać jedną tych ślicznych dekoracji wielkanocnych. Nagrodą będzie dekoracja, która dostanie najwięcej  fejsbukowych lajków w komentarzach. Zapraszamy!
Konkurs trwa do poniedziałku, 30.03, do godziny 12.

środa, 25 marca 2015

Migawki


Migawka Pierwsza

Idzie wiosna. Ha! Nareszcie! Górny widoczek pochodzi sprzed roku, ale lada chwila, czyli za jakieś trzy tygodnie mam nadzieję, widoczek się powtórzy. Floksiki pęcznieją, a narcycy dziarsko pną się do góry. Zima wasza, wiosna nasza.
Póki co, pracowicie wygrabiamy liście, tudzież z miejsc newragicznych, jak na przykład kwitnące wrzoście, wybieramy je ręcznie, malowniczo kucając w bujnym kwieciu. Kręgosłup udaje, że nie widzi...



Wrzośce są cudowne, naprawdę. Jeszcze chłodzi, jeszcze nic nie kwitnie, a wrzośce dzielnie przekonują nas, że wiosna tuż tuż. Rano aż huczą od brzęku pszczół i trzmieli - właściciele okolicznych pasiek powinni nas po rękach całować za ten pyszny miód wrzoścowy. Zanim nie wyhodowaliśmy sobie łanu wrzośca, nie miałam pojęcia, że pszczoły ruszają do roboty taką wczesną wiosną. A propos, nie sądzicie, że  jedyną wadą wiosny jest ilość pracy, jaką generuje...
Trzeba umyć okna, bo zasnuła je zimowa jednostajna szarość...Właściwie przydałby się peryskop, żeby zobaczyć, co dzieje się na zewnątrz. Należy im się porządne szorowanko.
Zakurzona szarość, a właściwie patyna lat, zasnuła też nasz wiatrołap. Trzeba było szarpnąć się na farby i tchnąć nowe życie w te ściany. W końcu, jak twierdzą redaktorzy pism wnętrzarskich, sień to wizytówka naszego domu. Hmmm...
Mieliśmy też malować pokój naszej panny młodej, ale Joasia złożyła wniosek o zamianę pokoi po ślubie siostry, więc póki co - remont wstrzymany. Do maja.




Migawka druga

Za parę dni zaczyna się kwiecień, co oznacza, że już za miesiąc nasza Pierworodna opuści swój rodzinny dom...Jakoś tak czuję, że skończył się luzik, a zaczął stresik. Niby właściwie wszystko gotowe, ale robi się nerwowo.


Suknia powędrowała do krawcowej, ażeby pani Mistrzyni  swoją pewną dłonią dokonała w niej  drobnych, ostatnich poprawek. Przy okazji znalazłyśmy w pracowni cudowne bolerko, a właściwie rodzaj szala, któremu zasugerowano rękawy, zszywając ze sobą dwa szalowe brzegi, do pewnej wysokości - fantastycznie się to układa i świetnie pasuje do całości. W związku z czym nie straszne nam ani chłody kościoła, ani wieczorne majowe powiewy...Dziecko zaopatrzone. Nawet białe buty przybyły i cierpliwie czekają Wielkiej Chwili.
Mama Panny Młodej chwaliła się już swoją kreacją, nie wspomniała jednak, że kreacja została uzupełniona butami, torebką oraz...czymś w rodzaju kapelusza! Tak, tak - kapelusza. Okazało się, że poczciwie wyglądające znajome, krewne oraz przyjaciółki Mamy z Dużego Domu to harpie, które zagroziły biednej Mamie strasznymi sankcjami, jeśli pojawi się na ślubie własnego dziecka bez kapelusza! Mama zakłopotała się straszliwie, boć, jako żywo, w swych przepastnych kufrach nie posiada tak frymuśnej części garderoby. Nawet zaczęła guglać kapelusze w internecie, ale czem prędzej zamknęła tak oczy, jak internet. Te pióra, woalki, ronda, a nawet ptasie skrzydła, jakoś Mamę oniesmieliły. Ceny też mamę onieśmieliły. I w tym momencie na horyzoncie pojawiła się Dobra Wróżka, która przyniosła Mamie elegancki, malutki kapelusik, zwany z angielska fascynatorem. Także ten, tego, kto wie, może Mama pojawi się na ślubie dziecka, jako wcielenie brytyjskiej monarchini....Kto mówi, że królowa jest tylko jedna?!


Jednakowoż sugestie odnośnie konieczności nałożenia koronkowych rękawiczek, Mama zbywa milczeniem. Wyniosłym.
Radosną wieścią z ostatniej chwili są wydrukowane zaproszenia na ślub. Po miesiącach burzy mózgów, debatowania, rysowania, zmiany zdania i kolejnej zmiany zdania, SĄ. Unikalne, własnoręczne, wypieszczone, wędrują w świat, do weselnych gości.



Migawka trzecia

Jakoś ostatnio Duży Brązowy Dom nie nadąża za goniącym czasem. Wielki Post się kończy, za chwilę Wielkanoc, a tu nie wiedzieć jak, te dni stopniały z razem z resztkami śniegu, wyparowały jak woda z zimowych kałuż. Muzyczna ekipa naszego Domu pilnie ćwiczy do Triduum u Dominikanów, a Mama czuje, że jakoś do tej Wielkiej Nocy nie dorasta...
No nic, jeszcze mamy chwilę. 
Na razie nasza kochana Sempre La Perfezione  pod postacią miłej Hani, uwiła mi prześliczny świąteczny wianek wielkanocny, cały z rumianków, gipsówki i piórek. Sami popatrzcie.


Tomcio już czeka na malowanie pisanek i zaczyna wyciągać wszystkie możliwe koszyki z garażu. Pewnie w weekend zajmiemy się produkcją artystyczną na dużą skalę, bo nasz wielkanocny koszyczek nie jest bynajmniej symboliczny.


Wielkanoc 2013


Wielkanoc 2014


Taki jest plan na ten rok


a to zeszłoroczne Wielkanocne tiramisu 

Tak chciałoby się zatrzymać w tym biegu, popatrzeć w spokoju na Tego, którego przebodli, pochylić się nad Tajemnicą...
Stąd ten smutek i żal, że się nie udaje, że powinno być inaczej, że znowu rzucamy Mu ochłapy naszego czasu.



Obmyj mnie Panie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego. Póki jestem.