Pora na mały coming out. Jestem jedną z trzech fundatorek Fundacji Mamy i Taty, to ja wymyśliłam jej nazwę. Wiedzieliśmy, że kampania o macierzyństwie będzie najtrudniejsza z dotychczasowych, ale wiedzieliśmy też, że musimy ją zrobić.
Nakręcono spot promujący kampanię. Poszło.
I zawrzało.
Posypały się wyzwiska i oskarżenia ze strony blogerek (takich w luźnych okolicach trzydziestki), ze strony dziennikarek różnych opcji światopoglądowych, a także ze strony komentujących, głównie kobiet. Gdzieś zabolało, skoro tak bezpardonowo potępiono nie tylko ten spot, ale całą kampanię, a także Fundację.
Pewnie można było zrobić lepszy film, nie przeczę. Ograniczone środki jakimi dysponujemy pozwoliły nam na taki minimalistyczny środek wyrazu.
Co ma swoje zalety.
Dlaczego macierzyństwo, a nie rodzicielstwo? Dlatego, że niestety - niestety, to kobieta jest tą cząstką związku, która szybciej staje się fizycznie niezdolna do rodzicielstwa. Po prostu dla nas czas szybciej płynie, nie ma nad nami litości. Nagle "trochę później" staje się "za późno". Warto jeszcze raz przemyśleć swoje priorytety, powstrzymać swój ślepy pęd za ułudami, które tak naprawdę nigdy nie stanowiły i nie będą stanowić dla nas prawdziwej wartości.
Wszystkie jesteśmy – mniej lub bardziej – ofiarami mediów, także jako potencjalne czy aktualne matki. Te piękne kobiety sukcesu w najmodniejszych ciążowych outfitach, skoncentrowane wyłącznie na sobie i swoim maleństwie... kupujące wyprawkę nie licząc się z pieniędzmi, w tym oczywiście najdroższy i najmodniejszy wózek, pastelowe łóżeczko, a nad nim koniecznie błękitne lub różowe ball lights...Najsłodsze zabawki, wyłącznie eko, wymyślny wigwam w kącie pokoiku... Wizje wykreowane przez seriale, filmy i reklamy, kompletnie nieprawdziwe i do aż bólu pretensjonalne. Wciśnięte w ich podświadomość, nie dają o sobie zapomnieć i każą wierzyć, że tak wygląda prawdziwe życie. Nasze domy, ubrania, używany wózek z Allegro i wakacje w małym nadmorskim pokoiku wydają się tak zawstydzające, nudne, szare - i każą czekać jeszcze te dwa, trzy, pięć lat, na lepsze jutro.
Powiedzmy, że ci się uda; że będzie cię stać na te wszystkie cudeńka i pojawi się dzidziuś. Wiesz, co wtedy się dzieje? Czterdziestoletnia młoda mama staje się najgorliwszą wyznawczynią religii dzieciocentryzmu. Żadna sfera życia nie może być ważniejsza niż
dzieci, a żadne z rodziców pod żadnym pozorem, nie powinno wypowiadać słów w
jakikolwiek sposób krytykujących ich więzi z własnymi dziećmi. Dzieci są
najważniejsze. Trzeba na nie chuchać i dmuchać, czerpiąc pełnymi garscimi z tego, co oferuje rynek dziecięcy, także ten poradniczy. Rodzice stosują wszystkie opisane w poradnikach metody, miotając się pomiędzy pomysłami, eksperymentując na żywym organizmie swojego dziecka. Takie eksperymenty na ogół kończą się wychowawczą katastrofą.
Nie ma dobrego momentu na dziecko; powiedzmy sobie szczerze, że właściwie każdy jest nieodpowiedni. To trudna decyzja, być może najtrudniejsza w życiu.
Kiedy najlepiej? Hmm. Na studiach – wiadomo. Po studiach też nie bardzo; młodziutka pani magister musi przecież znaleźć jakąś pracę. Potem kariera zawodowa nabiera tempa, żal odchodzić, zostawiać to podniecające życie. Poza tym musimy pobyć we dwoje z mężem, nareszcie mamy jakieś pieniądze, możemy pożyć, pojeździć, pozwiedzać. Lata mijają, mija trzydziestka, zbliża się czterdziestka, a przed czterdziestką...No właśnie.
Nie narzucamy rodzicielstwa za wszelką cenę, nie o tym jest ta kampania. Nie namawiamy do beztroski, do zbyt wczesnej ciąży, bez perspektyw, bez pracy, w wynajętym kącie... To nie może być decyzja pochopna. Warto jednak w pewnym momencie ją podjąć, chociaż wymaga poświęcenia. Pracy nad sobą. Konsekwentnych wyborów. Wydawania kasy na dziecko, podczas kiedy inni wydają ją na egzotyczne podróże. Zmiany podejścia do pewnych życiowych spraw. Być może zmiany pracy.. Inwestowania w siebie, chociaż jest to trudne. Zwykłego ogarnięcia swojego życia. Zresztą pisałam już o tym parę razy.
To prawda, nikt nie musi tłumaczyć się ze swoich decyzji.
Widać jednak, że ta kampania poruszyła w wielu kobietach schowane bardzo, bardzo głęboko, ledwie uświadomione pragnienia i lęki... czasem brutalnie spychane na bok, przysypywane kurzem codziennej bieganiny, zagłuszane stukotem butów na wysokim obcasie.
Żeby nie było za późno. Żeby nie było za późno.
Wszelkie zbieżności z wpisem na blogu niemarudz.me są przypadkowe i nieintencjonalne. Post bardzo polecam http://niemarudz.me/a-ty-dlaczego-odkladasz-macierzynstwo-na-potem