środa, 8 kwietnia 2015

Świętowanie






Było pięknie. Duży Dom zawsze świętuje u Dominikanów na Służewie. Surowy, wręcz ascetyczny wystrój tego kościoła jest dla nas - i dla tych setek ściśniętych ludzi - najwłaściwszym kontekstem dla przeżywania Paschy. Kiedy w Wielki Piątek, podczas adoracji Krzyża, rozlega się śpiew Hagios o Theos, Hagios Ischyros, Hagios Athanatos eleison himas, ze wzruszenia brakuje mi tchu. Mam wrażenie, jakbym dotykała korzeni chrześcijaństwa, jakbym stanowiła jedno ciało z tymi wszystkimi przede mną, których już nie ma, a jednak są jak najbardziej obecni pośród nas. Świętych obcowanie. Tajemnica, jedna z wielu. Ciemność i płomień, chłód i żar, oddzielają się niebiosa od ziemi, wody podniebne od wód ziemskich, upływa wieczór i poranek, Bóg stwarza świat, rodzi się Kościół. Chrystus zmartwychwstaje. 
W tym roku zostaliśmy do samego końca, minus dwie czy trzy pieśni. Do domu dotarliśmy koło trzeciej nad ranem i zasnęliśmy jak kamienie. Obudziliśmy się, żeby świętować.
Jednak wcześniej trzeba było to świętowanie przygotować. 
Mama z Dużego Domu zaczęła od przygotowania marmolady na mazurek pomarańczowy. Bez mazurka pomarańczowego nie ma świąt - jego słodko gorzkawy smak znakomicie równoważy słodycz wszystkich kajmaków i innych serników. Jest fantastyczny i niezastąpiony.






Mama miksuje w blenderze pomarańcze ze skórką, dobrze jest dorzucić kilka cytryn. Cytrynom trzeba koniecznie wydłubać wcześniej WSZYSTKIE pestki, żeby nie zepsuły smaku całej masy. No i smażymy, podsypując cukrem i opcjonalnie, odrobiną imbiru. Niestety, przy smażeniu trzeba uważać, bo pomarańcze lubią pryskać, najlepiej przykryć rondel siatkową pokrywką, wtedy obywa się bez szorowania całej kuchni z przyległościami. Gotowa marmolada nadaje się do wszystkiego, do mazurków, oczywiście, ale także do pożerania jej na tostach posmarowanych uprzednio masłem orzechowym, że nie wspomnę o zanurzaniu kuleczek marmoladkowych w gorzkiej czekoladzie (polecam wedlowską Jedyną), zastygniętych następnie na kształt belgijskich pralinek. Mniam.




Hitem każdej Wielkanocy są mazurki kajmakowe, znikają jak kamfora, ledwo dotknąwszy powierzchni stołu...W tym roku Mama postanowiła zrobić kajmak gotując śmietankę i łącząc ją ze skarmelizowanym cukrem. Kajmak wyszedł cudowny zarówno pod względem smaku jak i koloru, uwierzcie mi.





nowość na naszym stole, została przyjęta bardzo bardzo gorąco


W ramach sernika panienki z Dużego Domu przygotowały paschę, pełną bakalii oraz skórki pomarańczowej w czekoladzie...Był też klasyczny sernik upieczony przez Babunię oraz sernik na zimno, który jest popisowym ciastem Cioci Dużodomowej.


O drożdżowych babach tudzież nieśmiertelnych bułeczkach cynamonowych już nie wspomnę...
Jedyne, co w tym roku nie wyszło Mamie - odnotowujemy to z prawdziwym żalem - to pasztet, który, niestety - niestety, jest zdecydowanie ZBYT suchy...Za to kaczuszka upiekła się po mistrzowsku, kluski śląskie okazały się całkiem zjadliwe no i w ogóle BYŁO pysznie. Dwadzieścia osób z trudem odtoczyło się od stołu i zległo na kanapach, fotelach i krzesłach. Tylko dzieci, chociaż pożarły co najmniej tyle, ile same ważą, rozbiegły się po okolicy antycypując śmigus - dyngus. Na szczęście w Dużym Domu cennych persów nie posiadamy, a kałuże z podłogi da się wytrzeć.
Szkoda tylko, że pogoda niezbyt była przyjazna świętowaniu i raczej trzymała nas pod dachem, niż pozwalała wyjść na spacer. Brak zieleni na zewnątrz Mama zrekompensowała sobie stawiając wszędzie kwiaty oraz wieszając wianki żywe i sztuczne. 









Taki krótki ten czas, trudno pogodzić przygotowania duchowe z domowymi. Czasem myślę, że to prawda: troszczymy się i niepokoimy o wiele, a potrzeba tylko jednego...Tylko, że z drugiej strony, żal tej krzątaniny, tej atmosfery, tych zapachów, tej tradycji. To wszystko jest częścią tej radości, jaką przeżywamy. Świętujemy, jak umiemy, w sposób pewnie ułomny, chromy, bardzo daleki od doskonałości. Czy w tych przygotowaniach tkwi jakieś dalekie echo składania ofiar z pokarmów, z pracy własnych rąk? Nie odeszliśmy w naszej mentalności tak daleko od naszych przodków. Tworzymy jedno żywe, pulsujące krwią ciało. Życie wieczne już trwa. Chwała Barankowi.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz