Taki rok nam nastał, że jak wiecie, zmierzyliśmy siły na zamiary i podjęliśmy się edukacji domowej. Podczytuję sobie różne rzeczy na ten temat, głównie w internecie, głównie po angielsku i coraz bardziej rozjaśnia mi się w głowie.
Przetłumaczyłam poniższy wpis jednej homeschoolowej mamy, trochę dla zabawy i wprawy, a trochę popularnonaukowo. Wpis jest zabawny i sympatyczny i myślę, że z przyjemnością go przeczytacie. Dodam tylko, że tłumacz nie utożsamia się na 100 procent z poglądami autorki tekstu, żeby nie było...
Tak więc zapraszam do lektury. Na zdjęciu powyżej pokój Joasi, w stanie niezwykłym, absolutnie niezwykłym.
OSIEM POWODÓW, KTÓRE NIE PRZEKONAŁY MNIE DO EDUKACJI DOMOWEJ
Andrea Mulder-Slater
Kilka lat temu, kiedy w mojej głowie po raz pierwszy zaświtała myśl o edukacji domowej dla mojej córki, podzieliłam się tym pomysłem z przyjaciółką. Popijając kawę i chrupiąc krakersy wyznałam, że obawiam się jedynie tego, iż moje dziecko wyrośnie na dziwaka nie umiejącego nawiązać kontaktu z ludźmi. – Ach, rozumiem! – odpowiedziała na to moja przyjaciółka – Więc ty byłaś dzieckiem uczącym się w domu!
W zasadzie było to przypuszczenie
oparte na zdrowym rozsądku. W końcu jest prawdą, że nie tylko jestem
introwertyczką, ale także pisarką mieszkającą na malowniczym odludziu, wiecznie
pogrążoną we własnych rojeniach, zadowalającą się li i jedynie towarzystwem
szeroko pojętej rodziny.
Przyznaję, jestem
dziwolągiem.
Jednak nie byłam
dzieckiem poddanym edukacji domowej. Moje wykształcenie zawdzięczam publicznemu
systemowi szkolnictwa. Tak, droga pani Warnica, to dzięki pani jestem tym, kim
jestem.
Przewińmy teraz taśmę w
przód o najbliższe kilka lat. Moja córka jest inteligentną ekstrawertyczką,
łatwo nawiązującą kontakt nie tylko z rówieśnikami, gotową do rozpoczęcia
nowego roku szkolnego w klasie drugiej.
Przez te kilka lat
wiele się nauczyłam i jestem gotowa podzielić się moim doświadczeniem z każdym,
kto zadaje sobie podobne pytania. Oto osiem powodów, które NIE STAŁY SIĘ
PRZYCZYNĄ, dla której zdecydowałam się na edukację domową.
1. Nie
zdecydowałam się na edukację domową z powodu swoich obaw.
Media wmawiają nam, że świat jest przerażającym
miejscem, zbyt strasznym dla dzieci. Jednak prawda jest inna – większość ludzi
to osoby przyzwoite i nie skłonne do okrucieństwa w stosunku do dzieci. Nie
chcę wychować swojej córki na człowieka, który boi się wychylić głowę za próg
własnego domu. No, chyba że na podwórku pojawiłby się niedźwiedzie…albo wilki.
2. Nie
zdecydowałam się na edukację domową z powodu religii.
Kiedy byłam dzieckiem, moi rodzice zawozili mnie do
szkółki niedzielnej, a sami spędzali ten czas w pobliskiej kawiarence. Jako ludzie
wywodzący się z bardzo surowych i dewocyjnie religijnych domów, nie chcieli
narzucać mi zasad w które sami zwątpili i wpajać wiary w Boga, który (według
nich) prawdopodobnie nie istnieje. Nie wyrosłam na ateistkę, jednak nie jestem
też bardzo zaangażowanym chrześcijaninem. Czytamy razem z córką Biblię,
prowadzimy też rozmowy na temat dobra i zła, grzechu i odkupienia, ale nie
należymy do grona regularnie praktykujących wierzących. Wdaje mi się, że
powinnam chronić ją przed wierzeniami oraz ideami innych ludzi, które mogą być
dosyć wsteczne, czy wręcz zacofane. Według mnie, to byłoby grzechem.
3. Nie
zdecydowałam się na edukację domową z powodu złości czy braku zaufania.
Publiczne szkolnictwo budzi w wielu ludziach
frustrację czy nawet wściekłość – jestem w stanie to zrozumieć. Zgadzam się, że
w tej dziedzinie wiele spraw wymaga naprawy. Jednak, powiedzmy sobie szczerze,
edukacja publiczna ma też wiele zalet i niesie ze sobą sporo dobra. Z pewnością
system nie jest doskonały, ale czy istnieje na świecie coś absolutnie
doskonałego ( poza gorzką czekoladą z odrobiną morskiej soli)?
4.
Nie zdecydowałam się na edukację domową z
powodu chęci posiadania pełnej kontroli nad życiem mojego dziecka.
Moja córka wspina się na najwyższe drabinki i zjeżdża
ze wszystkich zjeżdżalni, jakie tylko znajdują się na placu zabaw. Wiem o tym z
jej relacji, ponieważ ja zwykle siedzę sobie w tym czasie na ławce w drugim
końcu placyku, pogrążona w rozmowie ze znajomymi mamami. Pewnie, że troszczę
się o swoje dziecko, a także martwię się o nią. Nieraz robiłam zamieszanie na
przyjęciach urodzinowych z powodu alergii mojego dziecka, jednak nie przyszłoby
mi do głowy, że mogłabym zatrzymać dziecko w domu dlatego, że chcę posiadać
pełną kontrolę nad jej życiem.
5.
Nie zdecydowałam się na edukację domową z
powodu nadmiernej ambicji.
Chcę, aby moja córka była dzieckiem szczęśliwym,
dobrze przystosowanym do rzeczywistości oraz zadowolonym z życia. Nie zmuszam
jej do wygrywania każdego konkursu ortograficznego, nie wymagam geniuszu Mozarta
podczas gry na fortepianie ani nawet dziergania na drutach wymyślnych kostiumów
kąpielowych…Wszyscy przecież znają te fantastycznie obyte dzieciaki, spędzające
całe dnie na nauce i marzące o karierze uniwersyteckiej w wieku trzynastu lat,
prawda? Nikt takich nie zna? No właśnie.
6.
Nie zdecydowałam się na edukację domową,
ponieważ potrzebuję rąk do pracy w gospodarstwie.
Nie mamy stada kurcząt do obrządzenia, ani kozy do
wypasania. Nasze bojowe hasło to „ hej, musimy sprzątnąć, bo przychodzą goście”,
a nie „dalej, oporządźmy stodołę”, zwłaszcza, że nie posiadamy stodoły. Co
prawda, jesteśmy właścicielami traktora.
7.
Nie zdecydowałam się na edukację domową
dlatego, iż uważam, że wszystko wiem najlepiej.
To prawda, że nauczyciele potrafią wyprowadzić
człowieka z równowagi. Jednak jako osoba, która poznała system edukacyjny od
środka wiem, jakiego wysiłku wymaga przeprowadzenie lekcji z udziałem dwadzieściorga
dwojga ośmiolatków. Dwoje z moich najlepszych przyjaciół to doświadczeni
nauczyciele; doskonale wiem co robią a czego nie robią i z jakiej przyczyny – i
nie zamieniałabym się z nimi na pracę. Za żadne skarby świata.
8.
Nie zdecydowałam się na edukację domową z
powodu socjalizacji.
Nigdy nie sądziłam, że mojemu dziecku wystarczy
kontakt z pewną niewielką, ograniczoną wiekowo grupą społeczną. Świat jest
naprawdę dużo większy i ciekawszy, a nauka poruszania się w społeczeństwie (i
na lotnisku) jest kluczowa dla każdego człowieka.
A teraz najważniejsza rzecz: moja ośmioletnia córka,
ta właśnie, która stoi u progu drugiej klasy, nigdy nie uczęszczała do
szkoły. Ani przez chwilę.
Oto osiem powodów, które sprawiły, że dla mojego
dziecka wybrałam nauczanie domowe.
1. Wybrałam
nauczanie domowe, ponieważ szanujemy swój czas.
Możemy zaspokajać swoje zainteresowania i odkrywać
świat o dowolnej porze dnia. Nie jesteśmy ograniczone do weekendów i późno
popołudniowych godzin w tygodniu. Nagłe zainteresowanie dietą małp nosaczy o
8.30 z rana? Ależ proszę bardzo! Dentysta o 11 przed południem? Jak najbardziej!
2. Wybrałam
nauczanie domowe, ponieważ lubimy być wyspane.
Moja córka jest wypoczęta przez cały rok, za wyjątkiem
wakacji, podczas których wstaje o świcie, żeby pływać, jeździć konno i zażywać
wielu innych atrakcji. Jeśli zasiedzimy się długo w noc czytając sonety
Szeksipra (no dobra, żartowałam, czasem zwyczajnie się zasiedzimy), nic złego
się nie dzieje. Następnego dnia nie zrywamy się nieprzytomne w ostatniej
chwili, aby parząc sobie usta mlekiem i kawą, gonić szkolny autobus, ubrane we
flanelowe szlafroki. Ale oczywiście, co kto lubi.
3. Wybrałam
nauczanie domowe, ponieważ lubimy dobrze zjeść.
Nasz zwykły poranek zaczyna się spokojnym, ciepłym,
niespiesznym śniadaniem. Czasami nawet
pieczemy sobie muffinki. Drugie śniadanie jest zdrowe i dobrze zbilansowane,
niekiedy również ciepłe. Moja córka rzadko musi łykać jedzenie w pośpiechu, aby
zdążyć na swoje zajęcia, a już na pewno nie jest zmuszona posilać się w środku
dnia zawilgotniałymi kanapkami. Ponadto
nie muszę wymyślać urozmaiconych szkolnych przekąsek, które muszą się zmieścić
w maciupeńkie, słodziutkie pudełka śniadaniowe. Niewątpliwy bonus.
4. Wybrałam
nauczanie domowe, ponieważ lubimy się bawić.
Moja córka wyciska każdą najmniejszą kropelkę radości
ze swojego dzieciństwa. Obserwuje, jak mrówki dźwigają swoje ciężary do
mrowiska, łapie kijanki w stawie, a od czasu do czasu udaje, że jest psem.
Jasne, że szkoła nie zabrania dzieciom być dziećmi, jednak dwadzieścioro dwoje
ośmiolatków chcących udawać psy podczas lekcji matematyki może doprowadzić
nauczyciela na skraj poczytalności. Tak rodzą się rewolucje.
5. Wybrałam
nauczanie domowe, ponieważ lubimy podróżować.
Jako że nie obowiązują nas szkolne ferie i przerwy w
nauce, możemy sobie pozwalać na podróże, kiedy tylko chcemy. Zwykle wybieramy
czas kierując się wygodą całej rodziny. Oznacza to nie tylko tańsze loty, ale
również tańsze zakwaterowanie, że nie wspomnę o mnogości okazji do nauki przez
całą podróż. Dodatkową zaletą jest brak kolejek do najróżniejszych wakacyjnych
atrakcji.
6. Wybrałam
nauczanie domowe, ponieważ ufamy sobie nawzajem.
Jesli miałabym wskazać najważniejszą rzecz, jakiej
nauczyłam się w trakcie edukacji domowej mojego dziecka, byłoby nią – wycofanie
się na chwilę. Każdy, kto ma do czynienia z uczeniem swojego dziecka wie, że
jeśli przyswojenie sobie jakiegoś tematu przez dziecko jest walką – należy to
odpuścić. Na chwilę. Rodzice wiedzą najlepiej, że każde dziecko ma swoje własne
tempo, w jakim idzie do przodu. Nauczyciele też wiedzą o tym doskonale, ale
system w jakim pracują, wymusza na nich pośpiech, dlatego dzieci są zmuszane do
utrzymania pewnego uśrednionego tempa nauki. Jak wiadomo jest ono stresujące
zarówno dla dzieci, które mocno prą do przodu jak i dla tych, które radzą sobie
słabiej.
Moja córka uwielbia czytać – czyta w zasadzie
wszystko, od encyklopedii po historyjki obrazkowe. Jednak nie nauczyła się
czytać w tym samym tempie, co jej rówieśnicy; zajęło jej to o wiele więcej
czasu. W szkole z pewnością miałaby przez to kłopoty, i chociaż szkolne
intencje byłyby czyste, ja miałabym poważny problem z przekonaniem mojego dziecka,
że nie jest głupsze od innych.
7. Wybrałam
nauczanie domowe, ponieważ lubimy ciszę i spokój.
Chociaż nie uprawiamy yogi ani nie praktykujemy
medytacji transcendentalnej, obie uwielbiamy ciszę i spokój. Nie musimy walczyć
ze sobą o prace domowe ani znosić szkolnych wyzywanek i przepychanek. Jeśli
jakieś incydenty mają miejsce na przykład podczas treningu koszykówki, zostają
natychmiast załatwione albo przez trenera, albo przez nią samą. Nie ma przy tym
groźby dyrektorskiego karnego dywanika.
8. Wybrałam
nauczanie domowe, ponieważ zależy mi na dobrych
relacjach towarzyskich mojego dziecka.
Kalendarz towarzyski mojej córki wypełniony jest po
brzegi spotkaniami z przyjaciółką, lekcjami francuskiego, klubikami
przyrodniczym i naukowym w miejscowym aqua parku, wycieczkami i biwakami
wakacyjnymi…Jej kontakty towarzyskie nie ograniczają się jedynie do kolegów i
koleżanek w jej wieku, ale wśród jej znajomych znajdują się także osoby w
podeszłym wieku, z którymi moja córka lubi i umie rozmawiać…
Czy moja córka na zawsze jest przypisana do nauczania
domowego? Może tak, a może nie. Dzień, w którym powie mi, że chciałaby chodzić
do szkoły, będzie dniem, w którym pojadę do miasta, aby ją zapisać. Póki co,
edukacja domowa jest dla nas najlepsza.
To nie jest droga dla każdego. Wiele osób nie wyobraża
sobie swojego dziecka poza szkołą – i nie ma w tym nic złego. Naprawdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz