weselnicy
Jak to jest być teściową? To pytanie słyszę od tygodnia codziennie, kilka razy dziennie. Odpowiadam: super! Nareszcie mogę być zawodowo wredna, bo tego się ode mnie wymaga, zgodnie z kontraktem...
No, ale tak naprawdę?
Tak naprawdę, to nie wiem.
Bo nie chcę być teściową, tylko mamą, jak dotychczas. Od tygodnia mam sześcioro dzieci. Poród był łatwy, przyjemny i wszyscy cudownie wyglądali. Synek urodził się dorodny, przystojny, wysoko wykształcony oraz pełen zalet wszelakich. Wady ma też oczywiście, jak wszyscy; jak to mawiała Ania z Zielonego Wzgórza "nie cierpię ludzi i miejsc bez wad!" Duży Dom nie jest miejscem bez wad, jego mieszkańcy również, więc z nowym domownikiem powinno być nam razem dobrze. Nowożeńcy co prawda wiją swoje gniazdko z dala od Dużego Domu, ale i tak są jego domownikami. Odległość nie jest przeszkodą ani dla prawdziwej miłości, ani dla przynależności.
weselne przygotowania
Pamiętam, że od zawsze, kiedy śmiałam się z dowcipów o teściowych, myślałam sobie, że jestem przecież potencjalną, he he, teściową; że wszystkie jesteśmy potencjalnymi teściowymi. I proszę bardzo, stało się.
Jako świeżo upieczona teściowa, wymyśliłam sobie swój własny dekalog, taki malutki, na prywatny użytek.
Po pierwsze, nie wtrącać się, nie planować im życia ani menu.
Po drugie, nie angażować się w ich konflikty, dać im przestrzeń wzrostu i dojrzewania.
Po trzecie, być dla nich oparciem i wsparciem w trudnościach, radościach i wyzwaniach życiowych.
Po czwarte, nie zasypywać ich dobrymi radami, ani prezentami. Zwłaszcza.
Po piąte, kiedy pojawią się wnuki, stworzyć dla nich dom poza domem; mieć w zanadrzu pieluchy i inne utensylia, żeby wiedziały że są u siebie.
Po szóste, pamiętać, że przede wszystkim mam swoją rodzinę.
Po siódme, cieszyć się nimi.
Po ósme, nie być wścibską.
Po dziewiąte, nie narzucać im swoich wzorców ani upodobań, pamiętać, że nie są naszym klonem, a my nie jesteśmy alfą i omegą. Ani ostateczną wyrocznią wszelaką.
Po dziesiąte, modlić się za nich nieustannie.
teściowa u fryzjera...
i po fryzjerze....
Patrzę tak na siebie z boku i pękam ze śmiechu. Teściowa! Jak bardzo się zmieniamy i jak mało się zmieniamy, w gruncie rzeczy. Co im dać, z tego co mam, co uzbierałam po ziarenku, przez lata doświadczeń? Wiarę, nadzieję i miłość, te trzy. Resztę odkryją sami.
Ps. Oczywiście, ciąg dalszy nastąpi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz