wtorek, 22 grudnia 2015

Gdy w pokoju wyrośnie choinka...



Ten cudowny, fantastyczny coroczny rytuał. Jak bardzo my biedni, zabiegani, oślepieni i ogłuszeni ludzie potrzebujemy tego czasu. Nagle znika gdzieś nasz praktyczny, do bólu rozsądny światopogląd materialistyczny i na chwilę stajemy się osobami, które poważnie debatują, rozważając zalety i wady drzewek iglastych...Sosny, jodły, świerki srebrzyste, syberyjskie i zwyczajne wdzierają się w nasze myśli, plany i rozmowy towarzyskie. Uwielbiam patrzeć, jak pod plantację choinek podjeżdża tak zwany wypasiony pojazd mechaniczny, z którego wysiada równie wypasiony kierowca wraz z małżonką i z porozumiewawczym oraz nonszalanckim błyskiem w oku wybierają to jedno, jedyne drzewko, godne zająć centralne miejsce w luksusowym salonie...Wprowadzanie choinki do domu i ubieranie jej potem w te wszystkie bombki, zabawki, łańcuchy i światełka jest rzeczą tak wyrwaną z normalności, tak cudownie irracjonalną, że aż wierzyć się nie chce, iż ludzkość jak ziemia długa i szeroka tak ochoczo jej ulega. Podbiło nasze serca to skromne, kłujące, wiecznie zielone drzewko. Przywędrowało do nas gdzieś z głębi dziejów mrocznych, z jakichś pogańskich obrzędów i dało się ochrzcić i ucywilizować. Drzewo wiadomości dobrego i złego, rajskie drzewo obsypane rozkosznymi owocami; drzewo życia a wreszcie drzewo krzyża - te wszystkie asocjacje znajdujemy w naszej domowej choince.

Legenda głosi, że niejako przypadkowym pomysłodawcą choinki był niedźwiedź. Kiedy zwierzęta szły do groty przywitać nowonarodzonego Chrystusa, każde z nich niosło coś w darze. Niedźwiedź również wybrał się w drogę, ale niestety, nie miał nic dla Dzieciątka. Było mu bardzo wstyd z tego powodu, więc po drodze wymyślił sobie, że podaruje Maleńkiemu puszystą, zieloną jodełkę. Wyrwał z ziemi drzewko i ciągnął je niezgrabnie za sobą przez góry i potoki. Jodełka namokła, utworzyły się na niej sople, które najpierw podświetliło słońce, a potem księżyc - i tak pięknie ustrojona choineczka stała się znakiem narodzin Pana.



Powtarzalność symboli, powtarzalność gestów. Pewnie zauważyliście, jak bardzo każda nowa choinka jest podobna w kształcie i wystroju do wszystkich waszych poprzednich choinek. Lubię oglądać cudze choinki, bo tak bardzo przypominają swoich właścicieli...Dużo dobrego z można z nich wyczytać.
Grudniowe domy są takie piękne. Sączy się z nich ciepłe światło towarzyszące ostatnim wigilijnym przygotowaniom, w kolejnych oknach zaczynają migotać choinkowe lampki, na drzwiach coraz  częsciej pojawiają się świąteczne wianki a balkony, tarasy i trawniki pysznią się świetlistymi girlandami i sopelkami.




Duży Dom jednak nad sznury ledowych lampek preferuje miłe, staroświeckie światło świec. Porozstawiane na parapetach, schodach i schodkach, dają takie przytulne, zapraszające światło. Lubię patrzeć w mrok na te nasze mrugające na wietrze płomyki. Wyobrażam sobie wtedy po dziecinnemu, jak znużony wędrowiec odnajduje drogę do domu. Osaczony przez ciemność, daje się prowadzić wątłemu promykowi światła. 
Świeć, gwiazdeczko mała, świeć,
Do Jezusa prowadź mnie,
Nie mogę spóźnić się,
Nie mogę spóźnić się...
Te wszystkie lampki i świece układają w pewien gwiezdny szlak prowadzący prosto do Betlejem.  Nazwa Betlejem oznacza Dom Chleba. Pan Bóg wpisuje w naszą historię najpiękniejszy poemat. Nasz głód będzie zaspokojony, nasza tęsknota ukojona, nasza pustka napełniona. Opłatek, który łamiemy w Noc  Wigilijną jest znakiem tej rzeczywistości. Biały i kruchy, anielski chleb miłości, jest symbolem zgody i pojednania, wyrazem naszej przynależności.

Dzieci stopniowo zanurzają się w tę nieziemską rzeczywistość. Ich świat w sposób naturalny zaludnia się aniołami i świętymi. Nasz Tomcio bardzo przyjaźni się ze swoim aniołem stróżem; istnienie jego aniołka jest dla niego tak samo oczywiste jak istnienie mamy i taty. Aniołek maleńki jak wróbelek, który w piosence przylatuje do betlejemskiej szopy, jest według Tomcia nikim innym, jak jego własnym aniołkiem stróżem... Pierwsze przedszkolne jasełka, w których Tomek wystąpił, bardziej przybliżyły go do istoty Bożego narodzenia, niż wszelkie rodzinne opowieści. Jak to dobrze, że w Polsce nikt nie zabrania dzieciom, w imię jakiejś urojonej polit-poprawności, uczestnictwa w tej pięknej tradycji. Przejęte aniołki, pastuszki a także Maryja z Józefem, z wzruszającą prostotą   opowiadają tę najpiękniejszą i najważniejszą historię.




A my, dorośli, zblazowani, zobojętniali wzruszamy się ich wzruszeniem, przejęciem i niewinnością.
Sami stajemy się trochę jak one - ale to przecież właśnie o to chodzi. 
To właśnie ta dziecięcość, na co dzień ukryta pod zgrubiałą skórą, pozwala nam cieszyć się kolorową choinką, bawić pieczeniem witrażykowych pierniczków i lukrowanych ciasteczek, pękać z dumy na widok dorodnych strucli i tortów. 
Świętujemy jak umiemy.
Jak dzieci.
A On do nas przychodzi. Wstępuje do naszych domów, błąka się po naszych ulicach, taki pokorny, taki maleńki...


Gdy wstąpili w jaskinię,
W werset Micheasza,
Marya powiła Syna,
I położyła Go ostrożnie na sianie
Jak kruche szkło.
Pasterze o szerokich barach,
Narzuciwszy na siebie wełniane burnusy,
A na głowy kolorowe chusty,
Weszli do jaskini jak dzwony.
Mędrcy stali pokornie jak dostojne księgi,
W których opisane są dzieje
Ludzi dobrej woli.
Krowa, wół i osioł
pochyliły się nad żłóbkiem
Jak trzy doliny.
A potem
Dzwony, księgi i doliny
Uklękły.



Przyjmijcie najserdeczniejsze życzenia świąteczne od całego Dużego Domu. Oby dobry Pan Bóg obdarzył was obficie swoją łaską w tym niezwykłym czasie i w całym nowym roku.
WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz