czwartek, 7 stycznia 2016

Ach, jak szybko



Im człowiek jest starszy, tym szybciej mija mu czas. Ostatnio jakoś dotkliwiej doświadczam tej wielkiej prawdy. Staram się wcisnąć jak najmocniej pedał hamulca, ale bez efektu, bez efektu. Odwracam głowę i widzę adwent i święta jako wielki kolorowy wir przygotowań, ludzi, spotkań, wstrząsających wydarzeń i radości.
Czy gdzieś w wieczności istnieje taki sznureczek, na który można by nanizać te paciorki dni, które są dla nas najcenniejsze? Odwieczne faustowskie zawołanie "Chwilo trwaj, chwilo jesteś piękna" unosi się nad naszymi głowami, jak duch wszystkich minionych Wigilii, poranków i pachnących sianem wakacji.














Nasza tożsamość jako konkretnych osób, unosi się na cieniutkiej, ulotnej niteczce ludzkiej pamięci. Zakotwiczamy się w pamięci naszych dzieci, naszej rodziny i przyjaciół; budujemy sobie pomnik z fotografii, zapachów, smaków, zabawnych drobiazgów nagromadzonych na drogach czasu, ukochanych książek. Jak bardzo kruchy to pomnik, przekonaliśmy się kilka tygodni temu, kiedy spalił się dom naszych przyjaciół. Wystarczył kwadrans, żeby ogień strawił nie tylko przedmioty pierwszej potrzeby, ale też wszystkie dokumenty, pamiątki, plany...Na szczęście nasi przyjaciele są cali i zdrowi, i mogą zbudować swoje życie na nowo, pozbierać je z tych szczątków przeszłości, które im się ostały. 












Nasza tegoroczna Wiglia była jedną z tych piękniejszych. Jakoś wszystko udało się zawczasu przygotować, nikt nie zachorował w ostatniej chwili, nikomu się nigdzie nie spieszyło. Chyba trochę udało się nam ten hamulec jednak wcisnąć. Wieczerza była wspaniała, a po wieczerzy długo kolędowaliśmy. Urocza nasza rodzinna młodzież postawiła nam wysoką poprzeczkę kolęd dominikańskich (vide śpiewniki), z podkładem instrumentalnym oraz podziałem na głosy. Te kolędy wydobywane z zapomnienia, z przepastnych otchłani polskiej tradycji, czarują słowami, melodią, urzekają naiwnością a jednocześnie zadziwiają teologiczną głębią. Warto zaprosić je do swojego domu. 
O północy udaliśmy się na Pasterkę do dominikanów służewieckich. Ambitnie postanowiłam nagrać całą oprawę muzyczną - i oczywiście udało mi się to, bez najmniejszego trudu. Bez najmniejszego też trudu, już następnego dnia, skasowaliśmy z moim prywatnym inżynierem całe nagranie, chcąc je przesłuchać...Także tak. Pasterka była piękna, do domu wróciliśmy tuż po trzeciej, zmęczeni, ale bardzo radośni. Pod choinką leżały już prezenty, roztaczając woń tajemnicy...




















Do Dużego Domu święty Mikołaj przychodzi w Boże Narodzenie, tak więc rano (no, względnie rano) cała rodzina wesoła, rozczochrana i upiżamiona, wczołguje się pod choinkę w poszukiwaniu swoich podarunków. Aż żałuję, że spóźniłam się i nie sfotografowałam, jak pięknie były zapakowane. Nasz tegoroczny elf, Marysia, stworzyła z opakowań istne arcydzieła sztuki ulotnej.
Dzień Bożego Narodzenia był przytulny, spokojny i bardzo rodzinny.
Przyszli nasi młodzi państwo - z coraz bardziej widocznym Beniem w brzuszku. Tak miło mieć ich przy sobie, patrzeć jak są piękni i zakochani i pełni nadziei. Natalcia prześlicznie wygląda  w ciąży, Benio zdecydowanie ma nią dobry wpływ, pod każdym względem. Podobnie jak mąż.



Dobrze było pobyć razem. Tomek nie odrywał się od swojego pociągu, duzi grali w planszówki, a jeszcze więksi z rozczuleniem patrzyli po sobie i nastawiali kolejne świąteczne płyty.






Szkoda, że to już koniec. Już po Świętach, po Nowym Roku, po Trzech Królach. Nie chcemy jeszcze pozbywać się ani choinki, ani świątecznych dekoracji. Od wielu osób słyszę, że nareszcie można pozbyć się choinki i wrócić do normalności. Tak sobie myślę, że jeśli świąteczne drzewko i inne atrybuty bożonarodzeniowe nie niosą ze sobą żadnego przesłania, żadnej treści; jeśli są tylko barwnym sezonowym rekwizytem - to rzeczywiście człowiek pozbywa się tego wszystkiego z ulgą. Zwłaszcza, jeśli rozpoczęło się świętowanie już pod koniec listopada...Duży Dom chce jeszcze chociaż przez chwilę ogrzewać się w blasku betlejemskiej gwiazdy. 







Niech ten nowy rok zacznie się ciepło i świetliście; niech przyniesie ze sobą nowe radości i nową nadzieję; niech nie pozwoli rozpanoszyć się smutkowi; niech pomoże rozsmakować się w nowych doświadczeniach. Co nas czeka, drodzy państwo, za zakrętem...? W tym nowym roku zostaniemy dziadkami, awansujemy do generacyjnej super klasy...Stuknie nam też dwadzieścia pięć lat małżeństwa - szykujemy się na huczne obchody. Poza tym matura Filipa, jego wybór studiów; wybór drogi szkolnej dla Joasi...Zapowiada się ciekawy scenariusz - w końcu pisze go przecież najlepszy ze Scenarzystów. Jeśli tylko damy Mu się poprowadzić, to wszystko będzie dobrze.
Czego sobie i Wam, kochani, z całego serca życzę.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz