środa, 11 marca 2015

Wiosenny bałagan




W marcu jak w garncu. Wszystko wymieszane, istny groch z kapustą. Pogoda taka, że można oszaleć. Wieje. Nie wieje. Pada. Słońce. Chmury. Słońce. Piętnaście stopni na plusie. Kupujemy wiosenne buty dziecku, bo z jesiennych oczywiście wyrosło, a amputacja paluszków tudzież piętek, wzorem Złych Sióstr Kopciuszka jakoś nie wchodzi w grę. Skoro buty kupione, to następnego dnia rzecz jasna temperatura spada do dziarskich trzech stopni powyżej zera. Więc, mrucząc pod nosem różne wyrazy, niektóre po kilka razy, wyciągamy ze sterty odłożonego znienawidzonego zimowego obuwia, ciepłe buciorki. Obłęd. Już tak chciałoby się przestać zakładać  na siebie te dziesiątki warstw bluzek, sweterków, swetrów i innych waciaków, odrzucić w końcu te zimowe kokony i wyfrunąć na słoneczny świat w motylej sukience wraz z motylo odzianym nieletnim dziecięciem, rzecz jasna. A tu bzianco, trzeba wytrzymać jeszcze co najmniej miesiąc.


Pocieszające jest to, że dzień jest zdecydowanie dłuższy, no i słońce jakoś jaśniej świeci. Nie chcemy być zbyt drobiazgowi i nie zauważamy tak wyraźnych w tym blasku brudnych zimowych okien, festonów pajęczyn zwisających w większości kątów i pokładów kurzu na podłodze. Skąd to się bierze, do jasnej Anielki? Człowiek sprząta i sprząta, a i tak na przedwiośniu okazuje się, że jest zarośnięty brudem i zasypany kurzem. No nic, trzeba zwołać zebranie plenarne i rozdzielić zadania pomiędzy wszystkich członków naszej wielodzietnej komórki społecznej. Już słyszę ten entuzjazm...Sama go zresztą podzielam, heh. No nic, bądźmy dzielni i świećmy przykładem...
Nie przygnębia was ta nieustanna konieczność porządkowania, odkładania na miejsce, wstawiania do zmywarki, wyjmowania z pralki a nade wszystko przypominania o tych przyjemnościach, wszystkim współlokatorom? Justyna z Domu Pełnego Kosmitów wzdycha i pyta, gdzie się podziały jej wymarzone i wychuchane wytworne apartamenty...? Ja mogę dołączyć do tego westchnienia. Behind the scenes, nasza codzienność wygląda tak oto:



Co z tego, że nakrywam stół i stawiam kwiaty, skoro za dziesięć minut cała mamusina urocza stylizacja niknie pod wszystkim, co widać powyżej. Co prawda, wieczorem kuchnia lśni, bo, jak już się zwierzałam na tych łamach, poranny bałagan zamienia mnie w wilkołaka. Na szczęście, wszyscy domownicy o tym wiedzą... 
Jedynym pokojem w którym ZAWSZE jest porządek, jest nasza sypialnia. Świątynia spokoju, ucieczka wściekłych, ukojenie nerwów, odprężenie kręgosłupa, a wszystko to razem zamykane na klucz. Zakluk zakluk. No mercy.


w kwietnej sukience

Wiosenny bałagan nie dotyczy tylko domowych pieleszy, ale też, a może przede wszystkim ogródka. Marcowe słońce wywabia z domu i zachęca do sprawdzania, co też mi ładnego wyłazi z matki ziemi. Hiacynty i krokusy, miniaturowe tulipanki i zawilce powystawiały już swoje zielone, ciekawe świata łebki. Trzeba im teraz zrobić miejsce, wybrać resztki zeszłorocznych liści i uwolnić od wszędobylskich sosnowych igieł. Kocham to robić, chociaż moje plecy po takiej radosnej działalności nadają się wyłącznie do natychmiastowej wymiany. 



bluza firmy OlborskaDesign  (do kupienia na DaWandzie) jest na mojej liście wiosennych życzeń



Marzec oznacza również i to, że do ślubu Natalki i Arka zostało zaledwie dwa miesiące. Aaaaaa!!! Na szczęście, coraz więcej rzeczy mamy dogranych. Obiad, zaproszenia, ślubne buty, projekt fryzury - żeby było prosto i naturalnie - załatwione. Oraz, o cudzie mniemany, kupiłam sobie sukienkę. Serio, serio. Jest, wisi już na wieszaku razem z dobranym żakiecikiem i czeka na odpowiednie obuwie. 




Wiosenny bałagan dotyka też kobiecej głowy. Pojawiają się nagłe zachcianki, żeby wić nowe gniazdo, a co najmniej odświeżyć to stare; żeby jakoś je uwiosennić, rozjaśnić, ozdobić czymś nowym, zaskakującym i z poczuciem humoru. 


za to właśnie kocham angielskich stylistów: obok wyposażenia z najwyższej półki potrafią postawić wózeczek z Ikei; a widzicie te ręczniki w motyle?! Marzenie!


te ludowe kury skradły mi serce, może wylądują na jednej ze ścian kuchennych (DaWanda)


dla wiernego kawosza, czyli po prostu dla mnie - tylko gdzie to powiesić?!


ptaszki na patyku, ach, gdybym umiała takie zrobić...


te tulipany mają tyle naiwnego wdzięku, że kto wie, czy się na nie nie skuszę...




kompletnie odjechana pościel; jak to mówią - spałabym


jeszcze trochę siana; co ja z tym sianem, swoją drogą?! Ale bieżnik superaśny, prawda?


co prawda, mam już druciane koszyczki na jajka, ale ta szafka jest tak absurdalnie słodka, że trudno jej się oprzeć


czy nie świetny pomysł na dekorację wielkanocną? 

Na koniec coś dla ciała: moja kochana Cath Kidston! Słodka, kwiatowa, groszkowa, ale nigdy nie przekraczająca cieniutkiej granicy między rzeczą uroczą a kiczem. 



Nosiłabym, oj, nosiłabym...

Co ta wiosna robi z człowiekiem...Zamiast zajmować się pożyteczną pracą dla dobra ludzkości, myśli  się o głupstwach w kwiatki. 
Ech.
Czas wypuścić nowe liście. Zima odeszła.




























niedziela, 8 marca 2015

Pasożyty



Zaczyna się niewinnie. Nie chcesz nikogo skrzywdzić. Zresztą, zasługujesz na odrobinę przyjemności. Nie zauważasz, że coraz dalej odchodzisz. Jesteś wściekła, gdy ci przeszkadzają. Czy, do jasnej cholery, w tym domu nie można mieć chwili spokoju?!
I już go masz. Pasożyta.




Jak to, pasożyta? Jakiego pasożyta! Po prostu chcesz w spokoju poczytać. Nie można?
Można, jasne, że można. Pod warunkiem, że twoje czytanie nie jest ważniejsze niż twój dom. Pod warunkiem, że ulubiony bohater nie staje się dla ciebie ważniejszy niż rozmowa z mężem, albo z dziećmi.


Ulubione hobby, tak potrzebna odskocznia od codzienności. Żaden nałóg, nic złego. Jak to się dzieje, że wysysa życie z waszej relacji? Małżeńskie pasożyty zwykle mają postać uzależnień, takich jak hazard, alkohol, internet czy pornografia. Obiecują łatwą przyjemność, ale szybko zmieniają oblicze i rosną jak nowotwór, pożerając coraz więcej czasu i pieniędzy. Monopolizując twoje myśli. Co  więc wspólnego ma niewinna robótka czy takie na przykład zdrowe odżywianie z tak jednoznacznie złymi przyzwyczajeniami, jak alkoholizm albo pornografia? W końcu twoje ulubione zajęcia przynoszą  ewidentne korzyści: zdrowe posiłki, nowy sweterek, świeże warzywa z ogródka...To nie są nałogi. Masz rację.





Jednak co jakiś czas warto robić rachunek sumienia. Czy twoje nawyki nie kradną twojej lojalności wobec twojej rodziny, a zwłaszcza twojego męża? Czy nie odciągają twojego serca od tych, których powinnaś kochać? Czy twoja rodzina akceptuje to, co robisz? Czy raczej tego nienawidzi? Nie cierpi tych zdrowych obiadków, tego pedantycznie lśniącego domu, tych zalegających stosów pootwieranych gazet i książek. Tego komputera. Tych serweteczek i swetereczków.  Tych twoich przyjaciółek. Tego wiecznego braku ciebie.





Pokusa wcale nie musi oznaczać jakiegoś strasznego występku. Może mieć pozór pełnej niewinności. Jeśli jednak skutkiem twojego hobby jest ochłodzenie twoich rodzinnych więzi czy nadwyrężenie relacji małżeńskiej, warto nacisnąć stop. Reset.
Warunkiem sukcesu w małżeństwie jest dialog, wymiana myśli, poglądów - ale także wyrzucenie z siebie żalów i pretensji. Nie znoszę, kiedy bez przerwy sprzątasz. A ja nienawidzę, kiedy włazisz z brudnymi butami do łazienki. Taka rozmowa, chociaż może być dosyć burzliwa, z pewnością odświeży atmosferę i oczyści pole do wzajemnych ustępstw. Najważniejsze, aby wyjść sobie naprzeciw. Najważniejsze, aby być dla siebie. Przede wszystkim.





No dobrze, ale co zrobić, gdy małżeństwo toczą prawdziwe pasożyty? Zdrada małżeńska, pornografia i seks, alkoholizm, hazard czy lekomania? Gorzkie owoce ich działania dobrze znamy. Zniszczone relacje, starty materialne, utrata reputacji i zaufania; czasem utrata pracy i domu...
Poważna choroba, wymaga poważnych środków zaradczych.  Trzeba poszukać pomocy na zewnątrz, skorzystać z leczenia lub psychoterapii...albo z pomocy osoby duchownej, spowiednika czy kierownika duchowego. 
Każde małżeństwo wymaga okresowego odrobaczania, jak dobry pies. Zastanów się, czy twoje przyjaźnie z kolegami z pracy nie zagrażają twojemu małżeństwu? Czy twoje koleżanki nie wiedzą o  tobie więcej, niż mąż? Jeśli tak jest, jeśli wydaje ci się,  że  kolega z pracy rozumie każde drgnienie twojej duszy, bo jest tak wrażliwy, a koleżanki oferują najlepsze rady odnośnie twoich małżeńskich problemów, czas się odrobaczyć.  Wygonić te pasożyty. Emocje nie usprawiedliwiają niczego. Zło jest złem, nawet, jeżeli w danej chwili tak ci się nie wydaje...


Pamiętaj, że jeżeli czegoś nie wolno, a bardzo się chce, to nadal nie wolno. Nie zostaliśmy stworzeni na to, aby być ofiarami losu, wodzonymi na pokuszenie przez własne słabości. Teraz jest dobry czas na pozbycie się pasożytów. Mamy Wielki Post. Dobrze jest teraz - i zawsze - korzystać z tego fantastycznego narzędzia, jakim jest spowiedź. Konfesjonał jest miejscem gruntownego odrobaczania, pod warunkiem, że tego chcesz. Psychoterapeuta może ci pomóc, ale nie jest w stanie sprawić, że zaczniesz życie na nowo. Może wyczyścić twoje konto, ale nie oczyści twojego sumienia.  Jest tylko jedna Osoba, która ma moc powiedzieć ci, że jesteś okej, że wszystko jest dobrze, że idź i nie grzesz więcej. Wiesz, gdzie Go szukać.





ps. Nie było moim zamiarem potępianie żadnych zainteresowań czy zamiłowań, chodziło mi jedynie o zachowanie pewnej równowagi i poszanowanie zdania drugiej osoby w rodzinie. Te uwagi, chociaż napisane w rodzaju żeńskim, odnoszą się zarówno do żon jak i mężów. To tyle.