środa, 24 czerwca 2015

Homeschooling - nowa nadzieja





Nie jestem ekspertem od domowego nauczania, żaden ze mnie metodyk czy inny pedagog. Jestem zwykłą mamą, która animuje swoje dziecko na żmudnej drodze zdobywania wiedzy.
To, co napiszę za chwilę, to nie są dogmaty homeschoolingu; to moje doświadczenia i moje przemyślenia, a także moje nadzieje (a może złudzenia? oby nie!).

1. Nie zmuszamy dzieci do nauczania domowego, zachęcamy i obserwujemy reakcję. Marysia z ulgą pozbyła się szkoły, razem z uciążliwymi dojazdami, zaległościami nie do nadrobienia, uporczywym zmęczeniem. Joasi trudniej było się zdecydować; rok temu stanowczo odmówiła, po czym w trakcie roku szkolnego dawała upust swojemu żalowi...Filip nie był pewien, czy nauczanie domowe do końca mu odpowiada, ostatecznie się nie zdecydował, ale zastrzegł sobie możliwość zmiany decyzji po wakacjach. Tak więc ostateczną decyzję podejmują u nas sami zainteresowani, tyle, że są oni już w wieku dość decyzyjnym. Nie mam doświadczenia z młodszymi dziećmi, ale z opowiadań znajomych mam wiem, że chętnie godzą się na rezygnację ze szkoły.
2. Nasi znajomi i rodzina zareagowali w sposób bardzo różny: od entuzjazmu po pukanie się w głowę. Najbardziej typowa reakcja brzmiała tak " Jak ty to wytrzymasz?" i "Sama będziesz ich uczyć?!". Nie, nie będę ich UCZYĆ, sami się będą uczyli. Ja mogę wskazać sposób, podsunąć książki, znaleźć kurs,  wytłumaczyć coś nowego czy niezrozumiałego (ewentualnie poszukać fachowca), a także pomóc utrzymywać dyscyplinę...Jeśli idzie o to, czy wytrzymam z własnymi dziećmi, to owszem, wytrzymam. Wytrzymuję już z nimi trochę czasu i jakoś jeszcze żyję...
3. Pory wstawania, rozpoczęcia i zakończenia nauki trzeba dostosować do konkretnego dziecka. U nas dzień zaczyna się koło ósmej, nauka o 10 i trwa do obiadu, czyli do jakiejś 14. Bywają dni trudniejsze, w których nie można się skupić na nauce jako takiej; bywa też tak, że trudno się oderwać i godziny pracy przedłużają się do wieczora. Są dni poświęcone wyłącznie szyciu, albo gotowaniu, albo oglądaniu filmu, albo czytaniu książek, albo lekcji w muzeum, albo językom, albo muzyce, albo baletowi...albo czemu się chce i lubi. Wszystko służy nauce: film o buncie na Bounty skłonił nas do poczytania o ówczesnej Anglii, o żeglarstwie, o samej tragicznej wyspie Pitcairn...a także do rozmowy o autorytecie i dyscyplinie, jak osiągnąć jedno i drugie i czy jest to możliwe bez uciekania się do przemocy. 
Gotowanie i pieczenie z kolei, to odmierzanie składników, przeliczanie wagi, zastanawianie się, co stoi za wyrośniętym ciastem a co za zakalcem...Przyczyna i skutek, trzymanie się poleceń, ćwczenie cierpliwości i precyzji - i tak dalej i tak dalej.





4. Homeschooling nie oznacza samotności w wielkim mieście. Dzieci normalnie uczestniczą w różnych aktywnościach, które je interesują i tam zawiązują nowe znajomości, albo podtrzymują stare. Jest harcerstwo, szkoła muzyczna, kółko literackie,  informatyczne, biologiczne...,wspólne wypady ze znajomymi do kina i na pizzę, kurs tańca, kurs kroju i szycia, nauka rysunku...Dzieci i młodzież nie muszą koniecznie przyjaźnić się z osobami w tym samym wieku; głównym kryterium zawierania przyjaźni nie jest wiek, ale pasje i zainteresowania.
5. Domowe nauczanie pozwala na wychowanie w wartościach, które są cenne dla rodziców. Chodzi mi nie tylko o kwestie wiary czy religii, ale także o takie cnoty jak samodyscyplina, posłuszeństwo, porządek, punktualność, uczciwość, zaangażowanie, pracowitość, wzajemna pomoc...
6. Oczywiście, edukacja w domu ma też swoje wady, czy może raczej trudności. Niewątpliwie należy do nich mniejsza lub większa dyspozycyjność jednego z rodziców, na ogól mamy. Zależy ona rzecz jasna od wieku dziecka, niemniej rodzic homeschoolingowy jeśli pracuje, to tylko z domu. ED może też generować zmęczenie, dlatego trzeba umiejętnie zaplanować sobie płodozmian, żeby mieć czas na coś kompletnie innego, na przykład babski wieczór. Na pewno niedogodnością jest konieczność załatwiania wszystkiego osobiście, od wizyty w poradni psychologicznej po lekcje muzealne. Można rozejrzeć się wokół i spróbować znaleźć innych homeschoolersów w najbliższej okolicy, stworzyć grupę i chociaż trochę się odciążyć. Wielką pomocą jest internet i facebook ze swoimi grupami edukacji domowej dla każdego poziomu wiekowego.
7. Pewnym ograniczeniem jest podstawa programowa, która obowiązuje również ED. W porozumieniu ze szkołą wybieramy podręczniki, które następnie są wyznacznikiem treści i zakresu egzaminów rocznych i półrocznych. 
8. Jeśli ktoś obawia się, że nie da sobie rady z tłumaczeniem dziecku na przykład fizyki na poziomie liceum, to warto poszukać kursów przedmiotowych albo nauczycieli konkretnego przedmiotu. W internecie na YouTube można też znaleźć nagrania świetnych wykładów z dziedziny fizyki, biologii, chemii...W ogóle YouTube to nieocenione źrodło skarbów nie tylko ze sfery science, ale także kultury i sztuki. Można tam znaleźć przedstawienia operowe i baletowe z najlepszych teatrów świata, wspaniałe koncerty, wybitnych artystów - ale także kursy florystyczne, fryzjerskie i kosmetyczne. 


9. Nie jest się przywiązanym do miejsca. Można w listopadzie wyjechać z dzieckiem w góry i kontynuować naukę. Żadnych zaległości! Można też kupić wcześniej tanie bilety i zwiedzić sobie British Museum albo Luwr albo Bullerbyn. Żyć nie umierać. I wszystko po kosztach.

Nie wiem, czy odpowiedziałam na wszystkie Wasze pytania i wątpliwości, mam taką nadzieję. W razie czego, dawajcie znać, to powstanie kolejny odcinek szkolnej sagi.
Życzę dobrej i owocnej burzy mózgów :)