środa, 17 lutego 2016

Rewolucja





Wstajesz rano i nastawiasz kawę w ekspresie. Czekając, aż dzbanek się napełni, przygotowujesz paczuszki z kanapkami dla męża i dzieci. Nakrywasz stół do śniadania - mleko, płatki, pieczywo, wędlina, kawa i herbata. Jeśli na dworze jest bardzo zimno, przygotowujesz coś ciepłego - racuchy, jajka albo zapiekane parówki. W tym czasie mąż i dzieci schodzą się w kuchni i wszyscy razem jecie śniadanie. 
Po śniadaniu twój mąż wyrusza do pracy, a ty wysyłasz dzieci, żeby pościeliły swoje łóżka, umyły zęby i ubrały do szkoły. Ubrania dla dzieci przygotowałaś poprzedniego wieczora, tak że teraz nie tracą czasu na szukanie, wybieranie i zastanawianie się, co założyć. Ty w tym czasie zajmujesz się maluchami i porządkujesz waszą sypialnię.
Kiedy wszyscy są gotowi, wyruszacie do szkoły. Starsze dzieci idą same, młodsze odprowadzasz ty. Nie spieszycie się, rozmawiacie, żartujecie. 
Słowa, ktore własnie przeczytaliście, są tłumaczeniem fragmentu posta z amerykańskiego bloga dla staroświeckich niepracujących żon, żyjących w dzisiejszym świecie. Cały blog pełen jest rad, jak postępować z mężem, jak uczyć dzieci dyscypliny, jak na bieżąco sprzątać dom, żeby nie tworzyły się zaległości...Czytałam to z rozbawieniem i niedowierzaniem, dopóki nie zerknęłam w komentarze. Młode i starsze żony i matki dziękowały autorce bloga za inspirację i zachętę, a także za pełen know-how jak tradycyjnie prowadzić dom. Tym wszystkim kobietom po prostu brakuje wzorców typowej, tradycyjnej kobiecości. Te rewolucje seksualne i inne obyczajowe kompletnie wyjałowiły współczesne kobiety z umiejętności, jakie kiedyś posiadała każda panna, mężatka czy wdowa. Powodowana ciekawością zajrzałam do innych blogów i portali spod hasła "fifties" i zostałam zalana pastelowymi kuchniami, sukienkami bombkami oraz dobrymi radami. 
Przejmująca jest ta tęsknota za dobrymi wzorcami; przejmujący jest fakt, że trzeba ich szukać w internecie...


Trafiłam między innymi na artykulik trzydziestoletniej dziennikarki, która podjęła wyzwanie od swojego nadredaktora, aby na tydzień stać się kobietą z lat pięćdziesiątych.
Okazało się, że dosłownie każdy z aspektów jej życia  (to znaczy tej dziennikarki) jest karykaturą kobiecości sprzed sześćdziesięciu lat. Autorka zaczęła wyzwanie od przemiany swojej powierzchowności - zrezygnowała z dżinsów i legginsów na rzecz sukienek (które pokutowały na dnie szafy). Poranna toaleta nieco się wydłużyła - staranny makijaż i fryzura mają swoje minimalne czasowe wymagania. Okazało się, że dopracowany wygląd nie tylko poprawia samopoczucie, ale też wprawia w podziw całe otoczenie, ze sprzedawczyniami Starbuniu włącznie.
Pierwsze podejście autorki do sprzątania a'la lata pięćdziesiąte było zarazem ostatnim...Okazało się, że w łazience są miejsca do których nigdy jeszcze nie dotarła szczotka ani mop, co sprzątającą kompletnie załamało i zniechęciło. Postanowiła po prostu zaakceptować pewien poziom brudu w swoim domu. Podobny los spotkał pranie - hałda czystych i wysuszonych rzeczy zległa na środku sypialni i już tam została.
Ponieważ pani dziennikarka nie gotuje, bo nie chce, postanowiła ograniczyć się do wykonania jakiegoś możliwie najprostszego ciasta z gotowej mieszanki. Życiowy partner autorki, na co dzień pełniący obowiązki domowego kuchennego kariatyda, pochwalił wypiek i zachęcił do następnych prób.
Wyzwanie nie ominęło też sfery intymnej - okazało się, że mężatki w latach pięćdziesiątych były zobowiązane do codziennego noszenia możliwie najlepszej bielizny, najlepiej koronkowej i w kolorze różowym....Autorka eksperymentu uznała ten fakt za wyjątkową perwersję, natomiast w sposób jak najbardziej zwyczajny i nie perwersyjny opisała swoje ulubione sposoby tak zwanego uprawiania seksu. A co.
Poradniki z tamtych czasów pełne są rad, jak sprawić, żeby twój mąż i reszta świata czuli się dobrze w twojej obecności; jak sprawić, żeby poczuli się dla ciebie ważni i wyjątkowi. W tym miejscu wyzwania, nasza dziennikarka uświadomiła sobie, że od kiedy zamieszkała ze swoim partnerem, zaczęła mu wymyślać i strasznie na niego zrzędzić. Prawdę mówiąc stała się niezłą  megierą...Jako dobre postanowienie po tym tygodniu powzięła myśl, że przestanie zrzędzić, bo to jednak niegrzeczne i wywołuje konflikty...
W każdym razie lata pięćdziesiąte dla pani autorki okazały się nieustannym "całowaniem cudzego tyłka", excuse le mot.
Zreasumujmy: kobieta, która na co dzień chodzi dosyć niechlujnie ubrana, zrzędzi i wrzeszczy na swojego partnera z byle powodu, nie gotuje i nie sprząta, a także starannie zabezpiecza przed ciążą i bachorami - czuje swoją wyższość nad "tamtymi" kobietami i cieszy się, że nie musi nosić różowych majtek...że ma wybór.
Z pewnością, swobodny wybór własnej drogi życiowej jest niekwestionowanym błogosławieństwem naszych czasów, ale, na litość Boską, dbałość o miły dom, posiadanie dzieci i - okej - uprzyjemnianie życia mężowi nie robi z kobiety niewolnicy! Flejtusze życie nie jest wolnością, jest po prostu - flejtuszeniem i tyle.
Potrzebujemy wzorców, map, kompasów pokazujących kierunek.
Znakiem czasów jest też bunt młodych dziewczyn wobec swobodnego sposobu życia kombatanek rewolucji seksualnej. Nazywa się to "the good girl revolution" (czyli bunt grzecznych dziewczynek) i obejmuje zarówno wstrzemięźliwość seksualną jak i sposoby ubierania...Furorę robią na przykład, tak zwane modest swimsuits, czyli zabudowane jednoczęściowe kostiumy kąpielowe. Wystarczy tę frazę wrzucić w wyszukiwarkę i wyskakują całe kolekcje cudownych kostiumów kąpielowych, niestety w niebywałych cenach...W Polsce można je znaleźć na przykład w Marks&Spencer, w niezwykle niskiej cenie (jak się okazuje...), bo już za 180 złotych...Wiem, bośmy obie z Marysią zainwestowały w takie cuda rok temu.
No tak.



To poczytajcie teraz, jak powinna zachowywać się dobra żona, anno domini 1950.
1. Miej gotowy obiad. Musisz planować menu dużo wcześniej, żeby nie spieszyć się i zdążyć z gotowaniem obiadu przed powrotem męża z pracy. Najlepiej przygotować sobie wszystko już poprzedniego wieczora. Mężczyzna jest głodny, kiedy wraca do domu, a oczekujący go ciepły posiłek jest dla niego najlepszym powitaniem.
2. (mój ulubiony fragment) Przed powrotem męża połóż się na kwadrans i odpocznij, abyś wyglądała świeżo i rześko.Popraw włosy i makijaż. Twój mąż wraca z pracy pełnej zmęczonych ludzi i dobrze mu zrobi widok wypoczętej żony. Postaraj się być wesoła i trochę zalotna, to z pewnością go uskrzydli. Potrzebuje tego po długim i żmudnym dniu w pracy.
3. Zanim mąż wróci do domu, przejdź przez mieszkanie, zbierając porozkładane książki, kredki i dziecięce zabawki. Przetrzyj szmatką meble. Twój mąż poczuje, że wszedł w progi jasnego, radosnego i uporządkowanego zakątka. Ciebie również to podniesie na duchu.
4. Przygotuj dzieci. Jeśli są małe umyj im buzie i rączki, a także uczesz włoski. Twój mąż uważa dzieci za swoje małe skarby, pomóż im odnaleźć się w tej roli.
5. Postaraj się, aby dzieci nie hałasowały; wyłącz pralkę i odkurzacz, wyeliminuj zbędny hałas.
6. Nie witaj go problemami, nie narzekaj, jeśli spóźnił się na obiad. Pomyśl sobie, jaki miał ciężki dzień w pracy - w porównaniu z jego problemami twoje naprawdę są prawie bez znaczenia.
7. Zaproponuj mu cos dobrego do picia. Zaoferuj wygodny fotel, albo zaproponuj krótką drzemkę. Popraw mu poduszkę i zdejmij buty, okryj go kocem. Pozwól, aby się odprężył i odpoczął.
8. Słuchaj uważnie tego, co ma ci do powiedzenia. Mów do niego cichym, miłym głosem.
9. Pamiętaj, że wieczór nalezy do niego. Nie narzekaj, że zbyt rzadko zabiera cię do restauracji, ale pomyśl, przez jakie stresy musi przechodzić w pracy. Być może najlepiej mu zrobi spokojny wieczór w rodzinnym gronie.

Ufff. Chyba mnie trochę zemdliło...Mam nadzieję, że ówcześni dżentelmeni otrzymywali podobne katalogi odnośnie żon....




Odrzucając pianę przesady, myślę, że można zaczerpnąć sporo inspiracji z tamtych czasów. Z pewnością życie było milsze i dużo bardziej uporządkowane...a także ładniejsze. Popularność książek Fannie Flagg, a także pastelowych lodówek Smeg, że nie wspomnę o prześlicznych naczyniach  Ib Laursena czy Green Gate...pokazuje, że za tym tęsknimy. Za mamą w domu. Za tatą wracającym z pracy o ludzkiej godzinie. Za bezpiecznymi powrotami ze szkoły, ze skakaniem po kałużach i łapaniem śniegu na język. Za kulturą w domu, zagrodzie i w mediach.
Vintage life. Czemu nie?