piątek, 29 kwietnia 2016

Aktualizacja




Proszę państwa, przepraszamy za usterki.
Mamie z Dużego Domu padł komputer. Pan Domu, informatyk, z głębokim westchnieniem zawiózł sprzęt do serwisu, przewidując ciężki uszczerbek w finansach.
Mama, pozbawiona narzędzia pracy, rozrywki oraz tracenia czasu na duperelki, rzuciła się w wir zaniedbanych prac domowych oraz krojenia warzyw, jako że post Daniela wymaga tony drobno pokrojonych warzyw i owoców codziennie, kilka razy dziennie.
Wtem! Dzwoni telefon. Któż to? Tata z Dużego Domu.
- Wyobraź sobie - powiada - że w Applu powiedzieli - powiada - że wszystkie komputery z rocznika 2011 naprawiają za darmo.
- !!! Jak to za darmo? Na dobroczynność ich wzięło?
- No, nie do końca. Podobno część kompuerów 2011 ma wady wrodzone i z rozpędu naprawiają wszystkie w gratisie.
Tym sposobem Mama ma nowy komputer w starej obudowie. I like it, zwłaszcza w gratisie.


Wiosna zagląda przez okna i drzwi Dużego Domu coraz śmielej.
Mama, w przerwach krojenia warzyw, zgania psa wylegującego się na rabatkach i podgląda, jak cudownie jest na świecie. Wiosną człowieka przepełnia taki zdrowy zachwyt i wdzięczność za tę cudowność, jaka go otacza. Za ten blask, za wibrującą zieleń, za tę błękitną obłoczność nieba i zapach świeżej ziemi. Ta trywialność wiosennych zauroczeń jest taka dziecinnie prosta i w tej swojej prostocie wzruszająca. Naprawdę, wiosna udała się Panu Bogu nad podziw.


Mama uczestniczy w tegorocznej wiośnie intensywniej, bo po pierwsze schudła, a po drugie ma wnusia. Dziewięć kilogramów, jakie Mama za sobą pozostawiła, miejmy nadzieję, że raz na zawsze, uskrzydliło Mamę i zachęciło do większej aktywności outdoorowej, jak to mówią. Póki co, akywność Mamy ogranicza się głównie do wielogodzinnych spacerów z Beniem, podczas gdy jego młoda mamusia zalicza rok i dopuszcza się do czerwcowej sesji. Spacerki nasze odbywają się głównie po warszawskiej Starówce i Mama ponownie odkrywa, jaka piękna jest Warszawa! Jakie zachwycające jest Stare Miasto o poranku, bez turystów i wycieczek, rozświetlone słońcem, rozszelestnione podmuchami wiatru w drzewach, roztrzepotane skrzydłami gołębi na Placu Zamkowym. Tyle lat minęło, od kiedy Mama miała czas włóczyć się po Brzozowej i innych staromiejskich uliczkach, bez celu i pośpiechu, gapiąc się na domy, kwiaty, drzewa i Wisłę. Gdyby nie Benio, nie byłoby tego fantastycznego powrotu do przeszłości.







Miło widzieć, jak pięknieją warszawskie knajpki, jak są ukwiecone i jak pomysłowo zaaranżowane! Niektóre z nich to prawdziwe dzieła sztuki użytkowej. Całe szczęście, że Mama nadal jest na diecie, bo z pewnością nie oparłaby się urokowi niektórych. Jedyny cień, jaki zasnuwa te spacery, pada od strony Maminych ulubionych lodziarni...Ich otwarte szeroko drzwi oraz obfita oferta, przelewająca się od smaków kawowych, bakaliowych, orzechowych i śmietankowych, jest doprawdy wielką szkołą samozaparcia. Jeszcze tylko 10 dni i....Mama zacznie wychodzić z diety. Na lody przyjdzie czas gdzieś w okolicy czerwca. 
Ale to już raczej będzie Białogóra, niż Starówka.


Miłej majówki, kochani! Samych serdecznych spotkań, błogiego leniuchowania i porządnego biesiadowania :0) Miejmy nadzieję, że prognozy się mylą i czekają nas dni nieustannego słońca.